Okrutny, podły zły to genialny film, który nam szkodzi

Ted Bundy zawsze budził mieszane uczucia. Był niesamowicie charyzmatyczny, przystojny i potrafił wiele osób owinąć sobie wokół palca. Ale przede wszystkim, Bundy był mordercą. Przyznał się do tego, że zabił ponad 30 kobiet, ale twierdzi się, że mogło ich być dużo więcej. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o jego zbrodniach, możecie przeczytać ten wpis, w którym szczegółowo omawiam jego historię. Dziś skupimy się na filmie, który w tym roku wypuścił Netflix - Okrutny, podły, zły (Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile), który opowiada historię Bundy'ego z perspektywy jego narzeczonej, Elizabeth Kloepfer. 

Źródło: Netflix

Zac Efron jako morderca

Nie ukrywam, że kiedy dowiedziałam się, że Zac Efron będzie grał Bundy'ego, zwątpiłam w sukces tego filmu. Efron kojarzył mi się tylko z głupawymi komediami i High School Musical, więc zupełnie nie widziałam go w roli mordercy. Nie mniej jednak, byłam mile zaskoczona, bo wybór tego aktora był strzałem w dziesiątkę. Bundy ma być czarujący, ma być w stanie omamić swojego rozmówcę i sprawić, że uwierzy on w jego niewinność. Efron zrobił to doskonale.

Źródło: Tumblr


Powiem nawet, że jakbym nie znała tej historii wcześniej i oglądała film zupełnie w ciemno, byłabym w stanie uwierzyć, że Bundy jest niewinny. Coś w widzu każe mu kibicować i liczyć na to, że jednak wypuszczą go na wolność i będzie mógł być z Elizabeth i jej córką. I to niedobrze, ale o tym później. 
Jeśli chodzi o resztę obsady, myślę, że Netflix zrobił całkiem dobrą robotę. Mamy Lily Collins w roli Elizabeth i chociaż uważam, że jest ona trochę za ładna i wygląda sporo za młodo jak na 40-kilkuletnią kobietę, to daje radę. Tak samo jest z Kayą Scodelario, ale ta nadrabia swoją stylizacją. Może nie jest to najważniejsze, ale doceniam to, że aktorzy faktycznie są w pewien sposób podobni do prawdziwych osób zamieszanych w te wydarzenia.

Źródło: Netflix

Problem z gloryfikacją morderców

I mimo tego, że uważam, że film był zrobiony bardzo dobrze i, że oglądałam go z zainteresowaniem, to całe to dzieło trochę nam szkodzi. Jest to pożywka dla wszystkich osób, które gloryfikują morderców (sprawdźcie True Crime Community na Tumblr, albo chociaż post, który o nich napisałam). 
Mamy przystojnego aktora, który, mimo tego, że bardzo dobrze gra swoją postać, czaruje nie tylko innych bohaterów, ale też widza. Szczególnie chodzi tutaj o pierwszą połowę filmu, która przypomina uroczą komedię romantyczną. Bundy jest oddany swojej narzeczonej, zdaje się być partnerem idealnym. Jest nie tylko przystojny, ale też bardzo rodzinny i, jak sama Elizabeth mówi, chce się przy nim żyć. Założę się, że wiele młodych dziewczyn chciałoby być na miejscu Liz.

Źródło: Netflix


Nie jest to jednak nic nowego, bo Tumblr pokazuje, że ludzie już od dawna wzdychają do Bundy'ego (i wielu innych morderców), ale ten film pozwala im zobaczyć ich fantazje. I to jest złe, bo tylko pogłębia problem gloryfikacji seryjnych morderców. Zaczynamy ich akceptować, pragnąć ich, chcemy być blisko nich. W dodatku wydaje nam się, że to my będziemy tą jedną, wyjątkową osobą, którą dany morderca pokocha i będzie chronił. Tworzy to rzeczywiste zagrożenie, bo co jeśli tak nie będzie i zostaniemy po prostu kolejną ofiarą?
Z resztą nie chodzi tylko o to, bo ten scenariusz jest dość abstrakcyjny. Jednak takie podziwianie morderców sprawia, że stają się oni akceptowani w społeczeństwie, a coś takiego nie powinno mieć miejsca.

Źródło: Netflix


No ale, film jest dobry

Tak, czy siak, nie ukrywam, że film się udał i mogę go z czystym sercem polecić. Jest ładnie zrealizowany, przyjemnie się go ogląda, a w dodatku nie zmienia oryginalnej historii. Warto tylko pamiętać o tym, żeby nie próbować robić z siebie wyjątku i nie szukać swojego Teda Bundy'ego. 


Książki - porównaj na Ceneo.pl


A jeśli chcesz czytać mnie dalej, sprawdź te posty:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dom za złotówkę? - Nawiedzony dom pod Ostrołęką

5 miejsc w Gdańsku, w których straszy

Nikt nie wytrzymał zwiedzania do końca - Nawiedzony dom McKamey Manor w San Diego