Nikt nie wytrzymał zwiedzania do końca - Nawiedzony dom McKamey Manor w San Diego

Dziś porozmawiamy sobie o nawiedzonym domu, który jest zupełnie inny, niż reszta. Dlaczego? Cóż, przede wszystkim dlatego, że nie straszą tam duchy, a ludzie.

Uwaga! Post zawiera drastyczne treści!

Prawdziwy horror

McKamey Manor to atrakcja turystyczna dla osób o silnych nerwach i wielbicieli horroru. Twórcy mówią, że stworzyli ją po to, by chętni mogli doświadczyć scen rodem z kina grozy. Co więcej, co roku przygotowują oni nowe atrakcje, żeby ludzie nie mogli spodziewać się niczego po wejściu do domu. Całość powstała blisko 15 lat temu i kosztowała ponad pół miliona dolarów.



Budynek położony jest w San Diego w Kalifornii i co roku przyciąga dziesiątki tysięcy gości. Podobno w tej chwili w kolejce do zwiedzania czeka ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Spowodowane jest to tym, że na raz w domu mogą znajdować się tylko dwie osoby. W dodatku muszą mieć one ukończone 21 lat, a przed wejściem prosi się je o pokazanie zaświadczenia od lekarza mówiące, że nie ma przeciwwskazań zdrowotnych do wzięcia udziału w zabawie.
Co ciekawe, wejście do domu jest zupełnie darmowe. Właściciel prosi tylko o datki na schronisko dla zwierząt albo karmę dla jego psów (których ma cztery).

Co czeka gości McKamey Manor?

Jak mówiłam, atrakcje zmieniają się przynajmniej raz w roku, ale osoby, które miały okazję zwiedzać dom opowiedziały o kilku z nich. Cały budynek ma wyglądać jak dom z horroru - ściany są obdrapane, wszędzie jest brudno i nie sposób nie wdepnąć w sztuczną krew.
Czego mogą doświadczyć śmiałkowie, którzy odważą się wejść do McKamey Manor? Z tych łagodniejszych atrakcji mamy pomieszczenia pełne węży, pracowników, którzy zrobią wszystko, żeby przestraszyć zwiedzających i zagadki, które trzeba rozwiązać, żeby przejść dalej. Całe doświadczenie ma trwać nawet osiem godzin, więc można spodziewać się, że nie należą one do łatwych. Jednak, rzecz jasna, to nie wszystko. Śmiałkowie zostaną związani, pobici i zmuszeni do zjedzenia własnych wymiocin.



W zabawie biorą udział też żywe zwierzęta. Wspomniałam już węże, ale bardzo często pojawiają się też pająki, które obłażą bezbronnych uczestników.
Jakby tego było mało, to całe doświadczenie jest nagrywane i (za zgodą uczestników) udostępniane na kanale na YouTube. Nagrania możecie zobaczyć tutaj. Oprócz tego, The Guardian zrobił ciekawy materiał na swoim YouTubie. Jeśli nie macie dość, możecie obejrzeć go tutaj.


Ekstremalne przeżycia

McKamey, właściciel atrakcji, donosi, że nikt jeszcze nie wytrzymał do końca. Rekordzistą jest kobieta, której udało się przetrwać w domu sześć godzin. Nawet żołnierze Marines, którzy podjęli wyzwanie w 2009 nie dali rady wytrzymać dłużej od niej, chociaż wydawać by się mogło, że jeśli ktokolwiek da radę, to będą to właśnie oni.
W roku 2008 pojawiła się historia o kobiecie, która oskarżyła właścicieli atrakcji o waterboarding. Polega to na umieszczeniu ofiary w pozycji leżącej na ławce, przykrycia jej głowy materiałem i polewania jej wodą. Ma to spowodować wrażenie duszenia się i tonięcia. Waterboarding jest torturą, która została zakazana w prawie międzynarodowym, bo istnieje ryzyko, że wywoła ona choroby psychiczne i spowoduje traumę. McKamey wyparł się wszelkich zarzutów.
Dwa lata później, jeden z uczestników miał zawał. Na szczęście, został on wyprowadzony z budynku i wszystko skończyło się dobrze.
Nie mniej jednak, McKamey mówi, że całe to doświadczenie działa wyłącznie na psychikę uczestników. Obiecuje on, że wszystko są bezpieczni i nie stanie im się żadna fizyczna krzywda. Z resztą, można zrezygnować w każdej chwili.


Kontrowersje 

McKamey Manor, jak nietrudno się domyślić, budzi sporo kontrowersji. Wiele ludzi mówi, że ci, którzy decydują się na tak ekstremalne przeżycia są szaleni i powinno się ich odizolować od reszty społeczeństwa. Jednak posiadanie specyficznych zainteresowań nikomu nie szkodzi. Prawdziwy problem pojawił się, kiedy na jaw wyszło, że aktorzy zatrudnieni w domu strachów nie są przeszkoleni. Rzekomo są to osoby, które kiedyś przyszły do McKamey Manor jako goście i tak im się to spodobało, że postanowili sami spróbować swoich sił w straszeniu. Mówi się, że właściciel zupełnie nie dba o szkolenie pracowników, przez co mogą oni zrobić krzywdę uczestnikom. 



Oprócz tego wiele osób wypowiadało się krytycznie na temat owych aktorów na grupie na Facebooku, na której można podzielić się wrażeniami z wizyty w McKamey. Mówili oni, że pracownicy nie mają pojęcia co robią i są tam tylko po to, żeby wyżyć się na uczestnikach. Mają oni być bardzo agresywni i nie zwracać uwagi na to, że ktoś ma atak paniki lub traci przytomność. Niesie to ze sobą pewne zagrożenia i może powodować problemy zdrowotne w przyszłości. 


A Wy, dalibyście radę wytrzymać w tym domu więcej, niż sześć godzin i pobić rekord?


Źródła:
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony McKamey Manor.

A jeśli chcesz mnie czytać dalej, sprawdź te wpisy:

Książki na Ceneo.pl

Komentarze

  1. Czytałam wiele o tym domu. 40 strona umowa którą się podpisuje zezwala m.in. na wyrywanie zębów, golenie na łyso czy użycie strzykawek z nieznajomą substancją. Do tego "personel" nie reaguje na słowo bezpieczeństwa oraz na błagania uczestnika o zaprzestaniu "zabawy". To nie dom strachu. To dom tortur.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dom za złotówkę? - Nawiedzony dom pod Ostrołęką

5 miejsc w Gdańsku, w których straszy